Jeju, jeju, jak dawno mnie tu nie było! Podczas mojego niepisania wydarzyło się baaardzo dużo rzeczy związanych z wymianą. A więc:
Zacznę od najważniejszego. Końcem maja dostałam rodzinę goszczącą. Składają się na nią:
- hostdad Alain, który jest kucharzem
- hostmum Sandra, która jest gospodynią domową
- hostsis Tamara, 15 lat
- hostsis Jessy, 17 lat, która w czasie mojego pobytu w Szwajcarii, będzie na wymianie w USA. Rozmawialiśmy już kilka razy na Skype, i nie mieliśmy żadnych problemów językowych, ponieważ moi hości bardzo dobrze mówią po angielsku ;) Miejscowość, w której będę mieszkać przez ten rok, leży na przedmieściach stolicy Szwajcarii- Berna. Szkoła do której trafiłam, jest szkołą artystyczną. Idealnie dopasowana do moich zainteresowań, ponieważ moim największym hobby jest aktorstwo i prawdopodobnie ten właśnie profil wybiorę w mojej nowej szkole. Mam do niej ok. 8 km, więc będę musiała dojeżdżac. A tu pare fotek szkoły:
Mi szkoła podoba się bardzo! :D Już nie mogę się doczekać! A to strona szkoły: Gymnasium Hofwil
Końcem maja również odbyło się też pre-departue orientation pod Poznaniem dla wszystkich wyjeżdżających na wymianę z YFU w tym roku. Było na prawdę świetnie. Tradycyjnie musiało być trochę teorii, ale znalazło się tez sporo czasu na zabawę!
No i najważniejsze! Chociaż nie mam jeszcze biletu, wiem już, że wylatuję 09.08 z Warszawy :) Rok szkolny w Szwajcarii zaczyna się już 11.08, więc nie mam za dużo czasu od przylotu. A tymczasem- pozostało odliczanie dni (już tylko 45!!) i nauka języka.
Keep calm and be an Exchange Student!
środa, 25 czerwca 2014
piątek, 14 lutego 2014
From the very beginning ;)
Cześć wszystkim!
Stworzyłam tego bloga ponieważ juz niedługo, konkretnie za pół roku, pojadę do Szwajcarii aby tam spędzić rok na wymianie! Jestem bardzo podekscytowana i nie mogę się już doczekać. Właśnie otrzymałam maila z YFU, że po rozmowie kwalifikacyjnej zostałam przyjęta na program rocznej wymiany w Szwajcarii... ale to nie koniec formalności- z niecierpliwością czeka na mnie niemal 40-stronicowa aplikacja do wypełnienia w języku angielskim, list do host family w języku angielskim oraz niemieckim i kilka innych niezbędnych papierów, ale to już prawie pewne, że pojadę! Nadal nie mogę w to uwierzyć...
To może zacznę od początku... Mam na imię Justyna i pochodzę z małego miasteczka na Podkarpaciu. Chodzę do liceum ogólnokształcącego i uczę się w klasie o profilu dziennikarskim. Pomysł pojechania na wymianę tak naprawdę zaczerpnęłam z blogów innych wymieńców. Przeczytałam ich naprawdę dużo i chęć pojechania na wymianę była bardzo silna. Ale wtedy miały być to Stany Zjednoczone... I jak to zwykle bywa, marzenia o roku w USA legły w gruzach po sprawdzeniu ceny takiej przyjemności. Wiedziałam, że na pewno będzie to bardzo kosztowne, ale 5.500$+ mnóstwo dodatkowych kosztów <podróż, viza, kieszonkowe...> troszeczkę mnie przerosło. Wtedy nawet nie wspominałam o tym rodzicom, bo po co, skoro wiedziałam, że nas nie stać. Jednak jak już ktoś wciągnie się w całe to 'exchange thing' to naprawdę ciężko przestać o tym myśleć, więc bardzo delikatnie zaczęłam rozmawiać o tym z mamą. Najpierw było stanowcze nie, jednak po jakimś miesiącu mojego ciągłego przekonywania o tym, jakie świetne skutki może ze sobą nieść wymiana, mama porozmawiała na ten temat z tatą. I tu uwaga, cud- rodzice powiedzieli, że dadzą radę z kosztami i mogę zacząć dowiadywać się czegoś dokładniej w konkretnej organizacji. Padło na Almatur i tydzień później byłam w Lublinie, umówiona na pisanie testu SLEP. Test poszedł mi dobrze, ciężko określić jego trudność- nie był on dziecinnie prosty, ale też nie bardzo trudny, ktoś na poziomie B2 spokojnie sobie poradzi ;) Wszystko było załatwione (fundacja CHI), ale tata pewnego wieczoru rzucił coś o tym, czy nie lepiej byłoby pojechać do jakiegoś europejskiego kraju: bliżej, łatwiej, taniej i w ogóle... zaczęłam o tym myśleć i rzeczywiście, pomysł nie był zły, bo przecież chodzi o poznanie obcej kultury, języka, ludzi, a przecież w Europie też mogę tego doświadczyć. Po prostu mi od początku w głowie tkwiły Stany i nawet nie rozpatrywałam możliwości wymiany w innych krajach... I tak znalazłam Youth For Understanding Poland :) Nie miałam wybranego jakiegoś konkretnego kraju w Europie wcześniej, więc może Szwajcaria była trochę kwestią przypadku, ale chyba zdecydowało to, że jest tam naprawdę przepięknie. Wypełniłam pierwszą aplikację i po tygodniu od jej wysłania została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną w Poznaniu, która, jak się właśnie okazało, wypadła dosyć dobrze i dostałam się :)
To tyle jeżeli chodzi o moje początki z wymianą. Jeśli macie do mnie jakieś pytania- zadawajcie, wiem jak to jest (I've been there ;p).
Do napisania :p
Stworzyłam tego bloga ponieważ juz niedługo, konkretnie za pół roku, pojadę do Szwajcarii aby tam spędzić rok na wymianie! Jestem bardzo podekscytowana i nie mogę się już doczekać. Właśnie otrzymałam maila z YFU, że po rozmowie kwalifikacyjnej zostałam przyjęta na program rocznej wymiany w Szwajcarii... ale to nie koniec formalności- z niecierpliwością czeka na mnie niemal 40-stronicowa aplikacja do wypełnienia w języku angielskim, list do host family w języku angielskim oraz niemieckim i kilka innych niezbędnych papierów, ale to już prawie pewne, że pojadę! Nadal nie mogę w to uwierzyć...
To może zacznę od początku... Mam na imię Justyna i pochodzę z małego miasteczka na Podkarpaciu. Chodzę do liceum ogólnokształcącego i uczę się w klasie o profilu dziennikarskim. Pomysł pojechania na wymianę tak naprawdę zaczerpnęłam z blogów innych wymieńców. Przeczytałam ich naprawdę dużo i chęć pojechania na wymianę była bardzo silna. Ale wtedy miały być to Stany Zjednoczone... I jak to zwykle bywa, marzenia o roku w USA legły w gruzach po sprawdzeniu ceny takiej przyjemności. Wiedziałam, że na pewno będzie to bardzo kosztowne, ale 5.500$+ mnóstwo dodatkowych kosztów <podróż, viza, kieszonkowe...> troszeczkę mnie przerosło. Wtedy nawet nie wspominałam o tym rodzicom, bo po co, skoro wiedziałam, że nas nie stać. Jednak jak już ktoś wciągnie się w całe to 'exchange thing' to naprawdę ciężko przestać o tym myśleć, więc bardzo delikatnie zaczęłam rozmawiać o tym z mamą. Najpierw było stanowcze nie, jednak po jakimś miesiącu mojego ciągłego przekonywania o tym, jakie świetne skutki może ze sobą nieść wymiana, mama porozmawiała na ten temat z tatą. I tu uwaga, cud- rodzice powiedzieli, że dadzą radę z kosztami i mogę zacząć dowiadywać się czegoś dokładniej w konkretnej organizacji. Padło na Almatur i tydzień później byłam w Lublinie, umówiona na pisanie testu SLEP. Test poszedł mi dobrze, ciężko określić jego trudność- nie był on dziecinnie prosty, ale też nie bardzo trudny, ktoś na poziomie B2 spokojnie sobie poradzi ;) Wszystko było załatwione (fundacja CHI), ale tata pewnego wieczoru rzucił coś o tym, czy nie lepiej byłoby pojechać do jakiegoś europejskiego kraju: bliżej, łatwiej, taniej i w ogóle... zaczęłam o tym myśleć i rzeczywiście, pomysł nie był zły, bo przecież chodzi o poznanie obcej kultury, języka, ludzi, a przecież w Europie też mogę tego doświadczyć. Po prostu mi od początku w głowie tkwiły Stany i nawet nie rozpatrywałam możliwości wymiany w innych krajach... I tak znalazłam Youth For Understanding Poland :) Nie miałam wybranego jakiegoś konkretnego kraju w Europie wcześniej, więc może Szwajcaria była trochę kwestią przypadku, ale chyba zdecydowało to, że jest tam naprawdę przepięknie. Wypełniłam pierwszą aplikację i po tygodniu od jej wysłania została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną w Poznaniu, która, jak się właśnie okazało, wypadła dosyć dobrze i dostałam się :)
To tyle jeżeli chodzi o moje początki z wymianą. Jeśli macie do mnie jakieś pytania- zadawajcie, wiem jak to jest (I've been there ;p).
Do napisania :p
Subskrybuj:
Posty (Atom)